Słonimski Antoni Libri
Questo autore era noto come poeta, satirico e drammaturgo la cui penna era rivolta contro gli estremi politici del suo tempo. Nei suoi saggi e nelle sue recensioni teatrali, si oppose sia al nazionalismo che al comunismo, guadagnandosi la reputazione di critico intransigente. Trascorse la Seconda Guerra Mondiale e il suo seguito in esilio a Parigi e Londra, continuando la sua opera poetica e la sua posizione antistalinista dopo il ritorno in Polonia nel 1951. La sua eredità letteraria riflette un impegno incrollabile per la libertà di pensiero e d'arte.






Autor tropi puste schematy, bezpodstawne uprzedzenia i absurdy życia codziennego. Prowokuje i wciąga do gry Czytelnika, stawiając rzeczy pozornie znane w zupełnie nowym świetle i zadając dość kłopotliwe pytania.
Teksty, które znaleźć można w tym zbiorze, powstały w latach 1920-1936, a ukazały się jako dodatki do kilku poczytnych gazet, m.in. „Kuriera Porannego”. Nieprzypadkowo dodatki te wydawane były zawsze pierwszego kwietnia… Na tom W oparach absurdu składa się siedem primaaprilisowych dodatków, kalendarzyk encyklopedyczno-informacyjny oraz wiersze.
W oparach absurdu to kultowy już zbiór primaaprilisowych żartów, tekstów satyrycznych, porad, drobnych ogłoszeń i reklam przygotowywanych przez Juliana Tuwima i Antoniego Słonimskiego w latach 19201936. Autorzy raczą nas inspiracją dotyczącą dań grzybowych na każdy miesiąc roku, spisem alfabetycznym kontynentów czy szalonymi figlami matematycznymi. Dowiemy się, jak odpowiadać dzieciom na drażliwe pytania i jak w najłatwiejszy możliwy sposób wywabić plamy z obrusa. Znajdziemy też ważną przestrogę, co może się przydarzyć, jeśli wychodząc z domu, nie zamkniemy lufcika! Autorzy, jak sami zaznaczali, podczas tworzenia tego tomiku (pisania bredni i nonsensów) wspaniale się bawili i znajdowali w tym radość nie mniejszą niż przy pisaniu wierszy, artykułów czy sztuk teatralnych. W oparach absurdu to dzieło wyjątkowe pod wszystkimi względami, ukazujące, że po niemal stu latach wybitnie absurdalny humor doskonale wytrzymuje próbę czasu, a jego opary wcale nie wietrzeją Mamy głęboką nadzieję, że przyswojenie tej lektury sprawi, że niejedna i niejeden z Was rozpocznie na dziedzińcu budowę małego szałasiku dla ale o tym dowiecie się już z kart książki.
Science-fiction-RomanMit einem Nachwort von Stanisław LemAus dem Polnischen übersetzt von Edda Werfel; das Nachwort von Stanisław Lem übersetzte Hanna Rottensteiner
Był osobowością fascynującą. Harmonijnie łączył temperament warszawiaka z manierami długoletniego mieszkańca Londynu; wielbiciel Żeromskiego współżył w nim zgodnie z entuzjastą Wellsa, którego po wojnie wyparł Orwell. Patriota i kosmopolita, socjalista i liberał, liryczny poeta i autor felietonowych dowcipów. Niepodległość Polski, sprawiedliwość społeczna, wolności i prawa człowieka oraz odwaga i humor ? ten stop cech i wartości składał się na duchowe wyposażenie Słonimskiego. Bardzo świadom swej tożsamości, obrońca tradycji narodowych szedł z duchem czasu. Pozwalało mu to zrozumieć nowy sens społecznej misji Kościoła, ale także wiersze poetów mojej generacji ? Barańczaka, Krynickiego, Zagajewskiego. Głosił zasadę partnerskiego kompromisu z władzą, ale w sytuacjach granicznych bywał twardy jak skała. Patos przeplatał ironią, a przyrodzoną kąśliwość języka łączył z wielką ludzką dobrocią. Był jednym z ostatnich przedstawicieli wspaniałego plemienia niepokonanej polskiej inteligencji, którzy deklarowali za Kantem, że „niebo gwiaździste nade mną, a prawo moralne we mnie”. Jeśli wszakże przyjrzeć się uważnie dokonaniom tych ludzi, to łatwo spostrzec, że postępowali tak, jakby ? wedle określenia Pana Antoniego ? mieli prawo moralne ponad sobą, a niebo gwiaździste w sobie. Niebo gwiaździste, na którym szukam nieraz znaku, pozdrowienia, rady od Pana Antoniego.
Moja podróż do Rosji w 1932 roku
- 127pagine
- 5 ore di lettura
Książka ta jest plonem podróży jaką Antoni Słonimski w 1932 roku odbył do ZSRR. Autor spisywał swoje wrażenia z podróży na gorąco. Dziś niektóre jego sądy mogą się nam wydać naiwne. Nie należy jednak zapominać o tym, że autor opisywał tylko to co udało mu się zobaczyć podczas podróży, reżyserowanej przez niektórych urzędników.
'O dzieciach, wariatach i grafomanach' to zbiór pełnych błyskotliwej ironii i humoru felietonów, pośród których każdy z Czytelników znajdzie coś dla siebie, wybór jest bowiem szeroki - od dzieci, sportu i przyjęć przez kłamstwa, reklamę i pojedynki aż po literaturę, sekrety i... cuda. Wszystko to zabarwione jest anegdotami z życia najsłynniejszych postaci dwudziestolecia międzywojennego i napisane z nerwem satyrycznym, co sprawia, że każdy z tych tekstów czyta się z prawdziwą przyjemnością i zadziwieniem, że mimo upływu czasu felietony Słonimskiego nie straciły na swojej aktualności.
Zabawna i mądra życiowo książeczka arcymistrza błyskotliwej puenty to tyleż opowieść o mieście, kt�rego już nie ma, co zdumiewający portret jego? dzisiejszych mieszkańc�w i dygresje jak z najbardziej aktualnych felieton�w!Antoni Słonimski (1895-1976) kochał Warszawę miłością absolutną, choć nie bezkrytyczną. Tu się urodził i umarł, nie mieszkał w niej przez dwanaście lat, uciekając po wybuchu wojny, powr�cił na stałe w roku 1951. W Anglii nie tyle byłem samotny, co nie byłem po prostu sobą. Całkowitą moją osobowość zostawiłem w kraju, a ściślej m�wiąc, w Warszawie ? napisał.?Wspomnienia? powstały w latach pięćdziesiątych, a przecież jakże wsp�łcześnie brzmią w nowym stuleciu dygresje o kulcie cwaniactwa i dowcipu będącym może zdrową reakcją na systematyczne przekarmianie narodu strawą wzniosłego romantyzmu i ckliwego męczeństwa, o szkole, uczącej strachu, konieczności schlebiania silniejszym kolegom i systematycznego oszukiwania, o technice, za sprawą kt�rej rodzice stają się bezradni wobec dzieci, czy o tym, że w leksykonie warszawskim kr�lowało niepodzielnie uniwersalne: ?kurwa twoja mać?, wyrażało to i niechęć, i podziw, i nudę, i zadowolenie. Anegdota goni anegdotę, a nad wszystkim unosi się przewrotny duch przedwojennej Warszawy: biedny, bogaty, pachnący, cuchnący, wielokulturowy i niepowtarzalny.