Artystyczny testament Andrieja Tarkowskiego w 30 rocznicę jego śmierci.Leonard Neuger, profesor slawistyki Uniwersytetu Sztokholmskiego, i Jerzy Illg, redaktor naczelny wydawnictwa Znak, to szczęściarze, kt�rym udało się przeprowadzić obszerny wywiad z jednym z największych reżyser�w świata Andriejem Tarkowskim. Pracujący w Sztokholmie nad swoim ostatnim (jak się okazało) filmem Ofiarowanie wielki mistyk kina był absolutnie niedostępny dla dziennikarzy. Do spotkania doszło dzięki temu, że czujący się obco na Zachodzie reżyser chciał porozmawiać z ludźmi, kt�rzy będą mogli go zrozumieć. Tak się też stało. Los sprawił, że można tu m�wić o szczęściu w nieszczęściu. Spotkanie odbyło się w 1985 roku. Wkr�tce świat obiegła wiadomość o chorobie Tarkowskiego, kt�ry w rok p�źniej zmarł w Paryżu na raka żołądka.Rozmowa z Illgiem i Neugerem była ostatnim wielkim wywiadem, jakiego udzielił. Opublikowana już po jego śmierci i odebrana jako duchowy testament artysty, doczekała się przekład�w na kilkanaście język�w.W 30 rocznicę śmierci reżysera po raz pierwszy ukazuje się w wydaniu książkowym.
LEONARD NEUGER Libri



Humor godny pióra Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego i Jeremiego Przybory, zmysł absurdu, który rozbawiłyby Edwarda Leara i Lewisa Carrolla. Bajki na opak. Bajki na przekór. Bajki, przy których nie można zasnąć.
Ja tej wojny nie wywołałem, ba, pewnie byłbym jej przeciwny! Robiłem, co mogłem: urodziłem się, gdy zdawało się, że jest już po wszystkim, w kwietniu 1947 roku, więc było dosyć czasu, żeby ruiny uprzątnąć, poległych pochować, a winnych złapać i ukarać. Byłem jedynakiem, moi poprzednicy, czy może poprzedniczki zostały usunięte, bo mamie-Różyczce ciąża wciąż groziła śmiercią. Lekarze odradzali, zresztą mama-Różyczka dobrze wiedziała, że po getcie krakowskim, obozie w Płaszowie, Auschwitzu, Ravensbrücku i Malhoffie noszenie ciąży mogłoby mieć tragiczne konsekwencje. Dopiero dr Konstantynowicz, ginekolog-legenda krakowska, człowiek głębokiej wiary i dobroci, którego miałem poznać dużo później i grać z nim w brydża, dał, nie bez wahania, zielone światło, by zachować ciążę. Czyli mnie. Ułożony byłem poprzecznie, poród był trudny, za to los obdarzył mnie czepkiem. Na krótko, rzecz jasna, i bez spodziewanych przywilejów losu.