To jest proza o kimś, który sam o sobie powie, że nie ma wielkich pieniędzy, ani luksusowego auta, ale ,że nie chciałby żyć inaczej. Dlatego, że będąc blisko ludzi czuje się wolny i potrzebny. Niezależnie od przypadłości losu, trudnych osobistych wyborów, dramatycznych wydarzeń, które nie omijały jego pozornie szare życie. To jest książka o współczesnym Syzyfie , który jest wychowawcą w ośrodku, który ma pomóc w rehabilitacji młodzieży uzależnionej od alkoholu czy narkotyków. Autorka pokazuje nie tylko zmagania samego bohatera z tymi uzależnieniami, ale ze społeczną znieczulicą, brakiem pomocy, z pozorowanymi działaniami różnych instytucji czy urzędów. To, że każdy przypadek, każdy kontakt z potencjalnym pacjentem jest inny wydaje się oczywiste. Ale tak naprawdę, w praktyce, okazuje się, że takie stwierdzenie nie oddaje niczego. Nie przespanych nocy, codziennych zmagań, trudnych dialogów, działań, które tylko z pozoru są zastępcze. Zaprzecza temu różnorodność stosowanych terapii. Ich skala jest imponująca , zawsze w pełnej symbiozie z grupą, choć indywidualne rozmowy są równie ważne, jak organizowane przez wychowanków imprezy artystyczne czy sportowe. Najważniejsza jest aktywność i komunikacja, w grupie i poza nią. Dotarcie do samego siebie. Próżno by szukać w tej prozie nadętego i szkodliwego dydaktyzmu, to jest nieustający dialog serca, wiedzy, intuicji i rozumu. Dlatego, tak naprawdę, bohaterem tej książki jest , wciąż zmieniająca się , ta mała , borykająca się ze swoim losem społeczność. Ta proza to kilkanaście obrazów- rozdziałów, które wiąże narracja bohatera. Jego opowieści , zwierzenia, dialogi z samym sobą, przywoływane intrygi, zaskakujące retrospekcje czyta się jak znakomity kryminał. Ta proza wciąga, poprzez swój dramatyzm, humanitarne przesłanie, sugestywne ujęcie tematu. Styl bowiem oszczędny i funkcjonalny może zaimponować . W swej kreacyjności i ekspresji nawiązuje do prozy znanych przed laty prozaików Józefa Łoźińskiego czy Jana Rybowicza. Gorąco polecam.
Dźwięga Iwona Libri


Niech zabrzmi najpiękniejszy koncert, koncert życia…Dla nowojorskiego wirtuoza skrzypiec, Alana Berensona, muzyka jest całym życiem. To właśnie ona daje mu siłę, by po każdym bolesnym upadku podnosić się i iść dalej własną drogą. Alan, któremu ręce coraz częściej odmawiają posłuszeństwa, drżąc i drętwiejąc, będzie musiał wkrótce stanąć przed najważniejszymi w życiu decyzjami. Diagnoza bowiem okazuje się bezlitosna. Muzyk, chcąc wykorzystać pozostały mu czas, postanawia udać się w retrospektywną podróż do miasta, z którego pochodził jego dziadek – Warszawy. Jednocześnie próbuje naprawić trudne rodzinne relacje i załagodzić dawne konflikty z bliskimi. Ale na to może już być za późno…„Piąta pora roku” to poruszająca powieść o gorzkim smaku sławy i jej konsekwencjach, a także o miłości do ludzi i sztuki, która czasem najsilniej objawia się w drobnych gestach.